Jak zostałem żydem

Druga połowa listopada, piątek, dochodzi dziewiętnasta. Zaczyna się szabat. Do synagogi w willi w warszawskim Wilanowie, oddalonej o 10 numerów od jednego ze stołecznych meczetów, wchodzą wierni. Karol przyszedł wcześniej; ostatnie minuty przed rozpoczęciem nabożeństwa wykorzystuje na rozmowę z innymi konwertytami. Tego wieczoru 10 osób – cztery kobiety i sześciu mężczyzn – przyjmując ostatecznie „jarzmo Tory” zwieńczy trwający kilkanaście miesięcy proces przejścia na judaizm. Zostaną żydami.

z.jpgRysunek: Malwina Kuna Mieczkowska

– Dwa lata przed rozpoczęciem kursu konwersji byłem w Jerozolimie, stałem pod Ścianą Płaczu, gdy podszedł do mnie ortodoksyjny żyd. Miałem na głowie papierową jarmułkę, taką dla turystów. Spytał, czy jestem żydem. Niby tylko zadał pytanie, ale to pytanie, w tym miejscu, mnie dotknęło.

Dziś mógłby odpowiedzieć twierdząco.

Znajomi mówią o nim „indywidualista”, przyzwyczaili się, że lubi iść pod prąd, że w towarzystwie zawsze musi się wyróżnić. Typ „działacza”, „społecznika”, „aktywisty”. Wchodził w tłum w czasie Marszu Niepodległości i nagrywał, jak zachowują się i co skandują narodowcy. Potem nagraniami dzielił się w sieci, jego akcję opisywali dziennikarze. Robił to, bo nie lubi narodowców i nie uznaje stereotypu Polaka-katolika.

W 2014 roku, rozzłoszczony przez chuliganów-podpalaczy, ściągnął polityków, m.in. Wandę Nowicką, która wtedy była wicemarszałkiem Sejmu, na warszawski Plac Zbawiciela, przed stojącą tam wówczas instalację artystyczną „Tęcza”. Mówił dziennikarzom, że w ten sposób manifestuje przeciwko dyskryminacji ze względu na płeć, wyznanie czy narodowość. 

Bliski kolega: Jeżeli się angażuje, to zawsze na sto procent. W swojej działalności społecznej nie uznaje półśrodków. Tak samo jest z judaizmem. Czuł się żydem, poszedł na kurs, spełnił wymagania, zdał egzamin. I dziś jest żydem. Choć nie afiszuje się tym w towarzystwie. Nie wszyscy o tym wiedzą.

Uważa się za Polaka-żyda. Wyjaśnia, że konwersja była mu potrzebna do „usankcjonowania tożsamości”. Twierdzi, iż czuł, że jego moralność jest moralnością żydowską, a nie katolicką.

Dlatego postanowił całkowicie zmienić swoje życie.

Polak-katolik

Urodził się w 1990 roku w Oświęcimiu. Spędził tam 5 lat, zbyt krótko, by wtedy odwiedzić Auschwitz-Birkenau. Ale podkreśla, że wiedział o istnieniu obozu, znał historię, od najmłodszych lat był „oswojony” z tematem. Potem jego rodzina przeniosła się do Warszawy. W stolicy skończył podstawówkę, gimnazjum, ogólniak i poszedł na studia. Dorastał w rodzinie laickiej, ale podtrzymującej tradycje katolickie. W każdym razie nikt nigdy do kościoła go nie ciągnął. Raczej przypomina sobie krytykę kościoła płynącą z ust mamy. Mówi, że w zasadzie to on był najbardziej religijny z ich trójki (mieszkał z mamą i bratem). – Modliłem się zawsze – zaznacza. Tyle że dość szybko, bo już na etapie szkoły średniej, zrozumiał, że religijność to jedno, a uznawanie Kościoła za największy autorytet to zupełnie inna sprawa. A on uznawać nie chciał. Zrezygnował z bierzmowania.

– Nie rozumiałem, dlaczego, kiedy umarł papież, wszyscy teatralnie rozpaczali. Nawet ludzie, których postawa moralna prezentowana na co dzień nie wskazywałaby, że będą płakać po papieżu z religijnych pobudek. Dziś wiem, że to element kultu, który koncentruje się na symbolu, a nie na wartości. Przeszkadza mi kult świętych, kult Jezusa. Czczenie symboli, posążków ludzi. W ostatnich latach do tego doszły inne rzeczy: to, że Kościół kapituluje wobec kryzysu rodziny, że mamy do czynienia z triumfem mamony, cywilizacji konsumpcji, a wartości rodzinne, które stały u podstaw naszej cywilizacji, uznano za stracone. Kościół skupia się na „totemie” aborcji nie walcząc o promocję pozytywnej wartości, jaką jest rodzina i świadome rodzicielstwo – mówi, dodając, że katolicyzm fasadowy, czyli to, że dla niektórych ładne ubranie do kościoła jest ważniejsze niż treść głoszonych przez księdza kazań, jego zdaniem czyni taką wiarę bezużyteczną.

Trzy lata temu po raz pierwszy poszedł do synagogi. „Turystycznie”. Wcześniej, na studiach, chodził też na zajęcia Żydowskiego Uniwersytetu Otwartego. Zaznacza, że to był jego pierwszy merytoryczny kontakt z judaizmem. – Czytaliśmy Stary Testament i mieliśmy treściówki, sprawdziany ze znajomości szczegółów – wtrąca. To wtedy pierwszy raz usłyszał o konwersji.

Gwiazdę Dawida, naszyjnik, który mama przywiozła mu z Brazylii, nosił już w liceum. W maturalnej klasie napadli go chuligani i naszyjnik mu ukradli. Najpewniej nie wiedzieli, co biorą. Dlatego zdaniem Karola to nie był atak o podłożu antysemickim.

Przez pół roku był wolontariuszem w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Chodził na treningi piłkarskie żydowskiego klubu sportowego, reaktywowanego w Warszawie cztery lata temu.

W 2015 roku postanowił po raz pierwszy wziąć udział w nabożeństwie szabatowym. Bo nie wiedział, jak traktować swoje zainteresowanie judaizmem. Mówi, że w synagodze od razu poczuł się „jak u siebie”, a wspólna modlitwa, przez to, że chłonął każde słowo, była dla niego ogromnym wysiłkiem intelektualnym, czymś, czego chodząc do kościoła nie doświadczał. Twierdzi, że w czasie mszy świętej, nie mógł odmawiać części modlitw, bo uznawał je za bałwochwalstwo. – A forma nabożeństwa szabatowego tak bardzo mi odpowiadała, uświadomiłem sobie, że nic nie jest tam zbędne i że chciałbym tych spotkań doświadczać więcej i częściej.

Apostazja Karola była przewidziana, ale ostatecznie nie musiał jej przejść formalnie. Wystarczyły deklaracje, że nic nie łączy go z inną religią. – Co nie znaczy, że nie przejdę apostazji – deklaruje.

Żydzi byli i zniknęli

Gdy był dzieckiem, nikt nie zabrał go do obozu Auschwitz. Pojechał tam dopiero w liceum.

– Pamiętam tekst z podstawówki w Warszawie: „jesteś z Oświęcimia, widziałeś Niemców?”, a ja odpowiadałem, że Warszawa ma taką samą historię związaną z Żydami, tyle że ona nie wpisuje się w tożsamość miasta. A dla mnie historia Żydów była zawsze częścią historii Polski. Myślę, że to mnie wyróżnia – mówi. I dodaje, że boli go, jak po wojnie Żydzi w zasadzie zostali wyparci ze świadomości. Albo są obiektem drwin. – Nie ma żartów à propos tego, że warszawiacy zniszczyli swoje miasto w czasie powstania, że polska armia była nieudolna, że Polska przed wojną była nadmuchanym dumą balonikiem. Ale z holocaustu, i owszem, żartuje się. Bo ta zbrodnia wykracza poza ludzką wyobraźnię. Byli Żydzi i zniknęli. A Polacy do dziś mają z tym problem, co widać na przykładzie reakcji na „polskie obozy koncentracyjne”. Polacy przecież byli świadkami – ciągnie.

W czasie jednego z pierwszych spotkań rabin spytał go, czy jego motywacją do zmiany wiary jest narodowy wyrzut sumienia. Odpowiedział, że nie. Że jego związek z judaizmem jest kwestią personalną.

Dwa lata temu zapisał się na kurs konwersji. Tydzień po tygodniu poznawał cykl życia żydowskiego, cykl świąt żydowskich, modlitwy, prawo żydowskie, literaturę rabiniczną, historię Izraela i ruchu syjonistycznego, zasady prowadzenia żydowskiego domu, uczył się, jak wygląda życie w społeczności żydowskiej.

– Były zajęcia w grupie i spotkania sam na sam z rabinem. Trudniejsza od nauki czytania tekstu hebrajskiego była zmiana całego trybu życia. W Torze pierwszą konwertytką jest Rut, która mówi słynne zdanie „Twój lud, mój lud, Twój Bóg, mój Bóg”. Szyk tego zdania wskazuje, że by dołączyć do przymierza z Bogiem, trzeba zacząć od wejścia w społeczność żydowską. Musiałem to zrobić – stwierdza.

Koszerowanie życia

Zaczął święcić szabat. Zanim w piątek zapadnie zmrok, przygotowuje sobie ubranie i jedzenie na kolejną dobę. A już po zmroku nie podejmuje żadnej kreatywnej pracy. Na szczęście wcześniej nie pracował w soboty i zmiana wyznania nie wymagała od niego zmiany pracy.

Judaizm reformowany, nurt judaizmu, który wybrał jako swoją drogę, jest bardziej liberalny. Opowiada anegdotę: ten nurt zezwala, by wierni docierali do synagogi swoimi samochodami. I ja samochodem jeżdżę, bo zgodnie z moją indywidualną moralnością ważniejsze jest dla mnie to, by dołączyć w szabat do społeczności, niż pozostanie w domu z braku możliwości dojechania. Ale cztery razy, właśnie w szabat, samochód mi się popsuł. To znaczy, raz wjechało we mnie rozpędzone bmw, a raz na przykład padła mi skrzynia biegów – stwierdza.

Ale – jak zaznacza – reformowany judaizm to judaizm. 

Musiał więc zmienić jadłospis.

Pierwszą Chanukę świętował równolegle do obchodzonych przez jego bliskich świąt Bożego Narodzenia. Siedział z nimi przy wigilijnym stole, a potem w oknie zapalał chanukiję. W święto Pesach rodzina zadbała, by na stole była maca, a on mógł jeść to, na co pozwala mu religia.

Z rzuceniem wieprzowiny nie miał problemu, bo ten rodzaj mięsa przestał dla niego istnieć już 4 lata temu, czyli dwa lata przed rozpoczęciem konwersji.

Ale musiał przestać łączyć produkty mleczne z produktami mięsnymi. Trzymać się potraw koszernych. W praktyce oznaczało to dla niego wprowadzenie diety praktycznie wegańskiej. Wyjaśnia, że koszerne mięso jest trudno dostępne i drogie. Chyba że samemu się je „koszeruje”. Bo z mięsa niekoszernego można zrobić koszerne. Wystarczyły upuścić z niego krew. Mięso się namacza, a później obsypuje solą, która wyciąga wszystkie krwiste pozostałości.

W sklepie, przy kupowaniu kurczaka, wystarczy wybrać fragmenty bez śladów krwi. Kłopotliwe, jak zaznacza, jest tylko jedzenie na mieście.

Nawet codzienne modlitwy udaje mu się łączyć z obowiązkami zawodowymi marketingowca. W biurze stara się znaleźć miejsce odosobnienia i czasem znika na kilka minut.

Na święto Purim, obchodzone w ostatnią pełnię Księżyca przed wiosenną równonocą, zaprosił swoich kolegów do synagogi. Bo „to święto sprzyja integracji, przypomina karnawał, można w czasie jego trwania się przebierać i trzeba się napić”. Uznał, że będzie to najlepsza okazja, żeby pokazać im społeczność, której staje się członkiem. Mówi, że wszyscy bawili się świetnie. 

„Nowoczesny, świecki żyd”

Na pytanie, dlaczego do przejścia konwersji wybrał nurt reformowany judaizmu i właśnie ze społecznością postępową związał swoją religijną przyszłość, 28-latek odpowiada poważnym tonem:

Reformowany najlepiej odpowiada potrzebom duchowym społeczeństwa XXI wieku, odpowiada na pytania, na które nie potrafi odpowiedzieć ani katolicyzm, ani prawosławie czy islam. Jest prawdziwy, polega na dialogu.

Poza tym, jak wyjaśnia, reformowany judaizm na zasady patrzy w specyficzny sposób, nie wymaga od konwertyty wdrożenia wszystkiego, czego oczekiwałby rabin ortodoksyjny. 

A potem uściśla: przyjmuje się, że prawo żydowskie nie może być reformowane, reforma to „oświecony judaizm”, nowoczesny, jego prawa się nie zmieniają, ale zmienia się podejście i interpretacje zasad. Rabin nie przychodzi do twojego domu i nie sprawdza ci lodówki, więcej kwestii pozostawia twojemu sumieniu. Kobiety mogą być rabinkami, czytać Torę. Akceptowane są małżeństwa mieszane i śluby homoseksualne. 

Czyli, jak podkreśla, w judaizmie reformowanym nie zamyka się oczu na kwestię równouprawnienia kobiet czy równych praw dla środowiska LGBT. Między innymi dlatego nurt ten tak popularny jest w Stanach Zjednoczonych, w Izraelu zaś żydzi postępowi stanowią mniejszość.

W Polsce judaizm reformowany skupia się głównie w Warszawie, ale gminy są też we Wrocławiu, Krakowie, Trójmieście i Zielonej Górze. Od 2006 roku, po raz pierwszy od holocaustu, żydzi reformowani mają w Polsce własnego rabina.

– Wiesz, ortodoksi nie zaakceptowaliby tego, że usiądę przy stole wigilijnym z rodziną. Ale ja ze względu na szacunek dla rodziny, wynikający z przykazania „czcij matkę i ojca”, uczestniczę w ich życiu. Tym bardziej że ich przywiązanie do świąt jest bardziej związane z tradycją niż z wiarą – mówi.

Jeżeli ktoś, kto przystępuje do konwersji, ma dzieci, to te dzieci też powinny ją przyjąć. Mąż czy żona powinni wyrazić aprobatę. Konwersja oznacza zmianę całego życia. – Musisz mieć żydowski dom – mówi. Jego dom taki się staje. 

Wyznanie wiary

Karol czyta Torę. Co tydzień kolejna parsza. Mówi, że te rozdziały podpowiadają mu w życiu. I to dosłownie.

Do niedawna był w związku z praktykującą katoliczką. – Deklarowała tolerancję. Mówiła, że moja konwersja nie jest dla niej problemem, bo przecież judaizm jest pełnoprawną drogą do Boga, ale jednocześnie zależało jej, bym razem z nią chodził na spotkania wspólnoty neokatechumenalnej, do której należy. Poszedłem raz. Pokłóciłem się z księdzem, tak merytorycznie, na argumenty. Chodziło o formę spowiedzi – pierwotni chrześcijanie praktykowali bardzo podobną skruchę jak żydzi – wyszedłem jednak z tego spotkania jeszcze bardziej przekonany o słuszności konwersji – mówi.

Potem w parszy przeczytał, dlaczego małżeństwa mieszane niosą za sobą ryzyko. Że kobieta będzie chciała nakłaniać męża, by oddawał cześć bożkom. A to jest dla żydów największa obraza Boga. Złamanie przykazań. – W tygodniu tej parszy ona powiedziała mi, że nie wyobraża sobie, by w domu był taki dualizm. Zależało jej na tym, żebym towarzyszył w spotkaniach jej wspólnoty. Nawet za cenę łamania żydowskich zasad. Chciała, żebym pojechał z nią na wspólnotowy wyjazd. Ale ja po prostu nie stawiłem się na zbiórce. Nie przyszedłem, bo był szabat. Wybrałem. Gdy wróciła, rozstaliśmy się. Po trzech latach związku – opowiada.

Przymierze

Kurs dla konwertytów kończy egzamin z wiedzy. Karol mówi, że niełatwy. Egzamin pisemny. Kilkadziesiąt pytań. Podchwytliwych. Dotyczących także różnic między judaizmem reformowanym a ortodoksyjnym.

Zdanie egzaminu daje możliwość stanięcia przed sądem rabinackim.– Trzech rabinów, żaden z nich cię nie zna. Mają być niezależni. To bardzo stresujące przeżycie. Spotykasz się z niezwykle inteligentnymi, wykształconymi osobami, to raz. A dwa, oni decydują o twoim życiu. Rozmowa dotyczy wiedzy, ale rabinowie głównie wypytują o motywacje i o życie.

Konkluzja tego, co im powiedziałem? Że wierzę w przymierze między Bogiem a Izraelem i chcę do niego dołączyć.

Zanim zdał egzamin,nie wiedząc, czy konwersję przejdzie, Karol został obrzezany. Brit milla, czyli przymierze obrzezania jest obowiązkowe, tylko w wyjątkowych, udokumentowanych medycznie przypadkach, gdy konwertyta np. choruje na hemofilię, obrzezanie zastępuje się nakłuciem napletka igłą, bo przymierze musi być zawiązane przez krew.

– Moje obrzezanie odbyło się zgodnie z zasadami prawa żydowskiego, w obecności rabina i świadków. Mohel, w tym wypadku lekarz, mówił, że najczęściej z usług kliniki korzystają muzułmanie, przeważnie Turcy. Ale procedura go nie dziwiła. W czasie zabiegu błogosławiłem Boga. Musiała polać się krew, bo to ona świadczy o „przymierzu”, dlatego zabiegu nie można było zrobić laserem. Czy się bałem? Tuż przed obrzezaniem był stres po prostu, w końcu zwykle obrzezania dokonuje się w 8. dniu życia chłopca, bo Bóg tego zażądał od Abrahama, kiedy się urodził Izaak. A ja mam 28 lat. Ale to było okazanie wiary, wielkie duchowe przeżycie. I przy okazji wielkie poświęcenie; fizyczne skutki odczuwałem przez kilka miesięcy. Wiesz, co jest niesamowite? W czasie mojego obrzezania zaczęła się gwałtowna burza.

Zanim dwuletni proces konwersji Karola zakończył się w listopadzie złożeniem przez niego przysięgi w warszawskiej synagodze, musiał jeszcze dokonać aktu oczyszczenia. Nago wejść do mykwy, czyli zbiornika z bieżącą wodą, oderwać się od podłoża, tak by ani nogi, ani ręce nie dotykały ścian zbiornika, wynurzyć się i odmówić specjalne błogosławieństwa. Ten akt symbolizuje ponowne narodziny człowieka.

– Zdarza ci się wyjść z jarmułką na głowie na ulicę? – pytam.

– Chodzę w czapce i czasem mam pod spodem kipę – odpowiada. Mówi, że wdziałalności zawodowej, a także publicznej – społecznika, wystrzega się deklarowania jako żyd. Paradoks polega na tym, że nie robi tego ze względu na antysemityzm, z którym walczy. – W kraju, w którym nazwanie obozów koncentracyjnych „polskimi” uchodzi za skandal, odradza się faszyzm i antysemityzm...

A on postanowił zostać żydem. 

Zydzi.jpgRysunek: Malwina Kuna Mieczkowska

Według Światowego Kongresu Żydów populacja żydów w Polsce wynosi od 5 do 20 tysięcy osób. W rzeczywistości ustalenie dokładnej liczby jest w zasadzie nierealne. – Bardziej trzymałbym się tej dolnej granicy. Mało tego, uważam, że liczba ta uwzględnia także Izraelczyków prowadzących biznesy w Polsce. Problem ze statystykami polega na tym, że nie wszyscy Żydzi są związani z gminami żydowskimi, a właśnie na danych z gmin opierają się te wyliczenia. Poza tym nie wszyscy przyznają się do swoich korzeni otwarcie – mówi dr Przemysław Piekarski, judaista i tłumacz z jidisz, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wyjaśnia, że organizacją, związkiem wyznaniowym reprezentującym żydów jest gmina. Najwięcej wyznawców judaizmu podlega pod Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP, na którego czele stoi naczelny rabin Polski, Michael Schudrich. Zaś największa społeczność żydowska żyje w Warszawie.

Oprócz związku gmin, polscy żydzi skupiają się m.in. także wokół Chabad-Lubawicz, grupy chasydów, która w Krakowie i Warszawie ma swoje synagogi, Związku Postępowych Gmin Żydowskich „Beit Polska”, zaś w Lelowie, wraz ze swoim rabinem, osiedlili się chasydzi.

O tym, jak bardzo judaizm jest zróżnicowany, świadczy mnogość jego nurtów, które definiują podejście samych żydów do wyznawanej przez siebie religii.

Judaizm ortodoksyjny opiera się współczesnej kulturze, nauce i zasadom panującym w coraz bardziej liberalnym świecie. Podkreśla konieczność ścisłego przestrzegania zasad żydowskiego prawa, nie uznaje np. małżeństw mieszanych. Żydzi ortodoksyjni prezentują najbardziej gorliwą postawę religijną, bardzo ściśle przestrzegają zasad halachy – prawa religijnego w życiu codziennym. Ale nawet w ramach nurtu ortodoksyjnego można wyróżnić podgrupy.

W ramach judaizmu ortodoksyjnego funkcjonuje np. chasydyzm, czyli skrajnie ortodoksyjny nurt, o podłożu mistycznym, najpopularniejszy w Izraelu i USA. Chasydzi podążają za naukami cadyków, czyli tzw. sprawiedliwych.

– Konwersja u ortodoksów trwa o wiele dłużej niż w nurcie reformowanym. Dzieje się tak m.in. dlatego, że gdy kandydat bądź kandydatka dotrą do jednego z końcowych etapów procesu konwersji, sądu rabinackiego, są przez zasiadających w nim trzech żydów szczegółowo przepytywani. W wypadku młodych chcących przejść na judaizm bardzo często zdarza się, że sąd rabinacki, din Tora, kwestionuje ich motywacje i np. zaleca roczny pobyt w Izraelu, by tam utwierdzili się w słuszności swojej decyzji – wyjaśnia prof. Piekarski. Jak dodaje, zdarzają się przypadki, gdy chcący przejść konwersję na judaizm musi takich możliwości szukać np. w USA. Jak mówi, w kręgu ortodoksyjnym w Krakowie konwersję przechodzą dwie, góra trzy osoby rocznie.

Nowoczesna ortodoksja to kolejny nurt judaizmu, którego zwolennicy – mimo że wciąż ortodoksyjni – biorą poprawkę na to, że funkcjonują w XXI wieku i zwracają uwagę na głosy liberalizujące postawę ortodoksyjną. Z tego nurtu wywodzi się np. Jared Kushner, mąż córki Donalda Trumpa, Ivanki.

Judaizm konserwatywny choć podkreśla wagę tożsamości religijno-etnicznej, to widzi potrzebę zmian. Czyli łączy w sobie elementy judaizmu ortodoksyjnego i reformowanego. Jego wyznawcy stosują się do zasad dotyczących przestrzegania szabatu czy spożywają tylko koszerne jedzenie. Co ważne, konwersji w ramach tego nurtu nie uznają rabini ortodoksyjni. Ale reformowani już tak.

Zaś sam judaizm reformowany z założenia ma być dostosowany do współczesnych realiów, warunków życia. Judaizm reformowany stosuje prawo żydowskie, ale dostrzega potrzebę reform i daje żydom możliwość dokonywania wyborów na podstawie własnego sumienia.

Judaizm reformowany wprowadził równouprawnienie kobiet w liturgii, dopuszcza możliwość zawierania małżeństw mieszanych. Sprzyja konwersjom i stosuje uproszczoną (względem innych odłamów) ich procedurę.

– Co ciekawe, konwersja reformowana w Izraelu jest lepiej traktowana niż ortodoksyjna. Gdyby konwertyta chciał się tam osiedlić – zauważa naukowiec.

Jednym z nurtów judaizmu jest także m.in. nurt humanistyczny, który uważany jest bardziej za filozofię życia ludzi kultywujących tradycje żydowskie niż religię. Nurt ten stoi w całkowitej kontrze do nurtu ortodoksyjnego.

– Warto jeszcze dodać halachiczną definicję żyda: ma matkę żydówkę albo przeszedł konwersję. I tu zaczynają się problemy, zwłaszcza wśród mężczyzn. Do minjanu, czyli zgromadzenia modlitewnego złożonego z dziesięciu żydów płci męskiej po bar micwie, ortodoksi nie policzą kogoś po konwersji nieortodoksyjnej, ale ateistę, syna żydówki już tak – dodaje dr Przemysław Piekarski.