Zapis rozmowy Latkowskiego i Majewskiego z Michałem Tuskiem: autoryzacja tekstu
Na posiedzeniu komisji śledczej padł zarzut, że tekst o Michale Tusku nie był autoryzowany. Z kolei Gazeta Wyborcza stawia tezę, że materiał był konfrontacyjnym atakiem na syna premiera. To nieprawda. Wszystko odbyło się przy pełnej współpracy z Michałem Tuskiem, który naciskał na szybką publikację, a potem za nią dziękował. Oto zapis autoryzacji z sierpnia 2012 roku.
Oświadczenie Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego
W piątkowym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się artykuł Wojciecha Czuchnowskiego pt. Operacja „Młody Tusk”. Autor stawia w nim nieuczciwą tezę dotyczącą naszego głośnego tekstu o pracy Michała Tuska na rzecz Marcina P., założyciela Amber Gold i linii lotniczych OLT Express. Teza jest taka, że Marcin P. podsunął nam materiały, a my na tej podstawie opisaliśmy rolę Tuska juniora, by odsunąć zainteresowanie od samego prezesa P.
Jesteśmy zmuszeni zabrać głos, ponieważ sprawa wyglądała inaczej.
Przejdźmy do faktów. Na początku sierpnia 2012 roku, gdy afera Amber Gold była już głośna pojawiły się nieoficjalne informacje, że dla Marcina P. pracował syn premiera Tuska. Zaczęła ona lotem błyskawicy krążyć w środowisku dziennikarskim. Junior Tusk widząc, że sprawa nabrzmiewa o kilku elementach tej współpracy postanowił odpowiedzieć w wywiadzie dla Gazety.pl. Jednak jego opowieść była ogólna, mało konkretna. Syn urzędującego premiera na wikcie u twórcy parabanku? Dla każdego dziennikarza taki temat jest ciekawy. Zadzwoniliśmy do młodego Tuska, żeby spytać, czy z nami porozmawia. Zgodził się. Pojechaliśmy do Sopotu, gdzie przeprowadziliśmy z Michałem Tuskiem kilkugodzinną rozmowę.
Wojciech Czuchnowski w swoim tekście podaje informacje, że opisując związki Tuska juniora z Marcinem P. wykorzystaliśmy maile, umowy przesłane nam wcześniej przez Marcina P. Było inaczej. Postanowiliśmy zweryfikować informacje otrzymane od P. Dziennikarze sprawdzają informacje otrzymane od najróżniejszych osób, nawet podejrzanych. Kwestią jest rzetelne weryfikowanie wiadomości.
Tusk, w trakcie rozmowy z nami, zalogował się na swoją skrzynkę pocztową sygnowaną nazwiskiem „Józef Bąk” - z niej korespondował wcześniej z menadżerami OLT Express i Amber Gold. I pozwolił skopiować dziesiątki maili, umów i inne dokumenty związane z OLT Express i Amber Gold. Stąd mieliśmy przytłaczającą większość informacji. Na szczęście zachowaliśmy owe zrzuty wiadomości do dziś. Zasadnicza, główna wiedza w naszym tekście pochodziła z tych właśnie wiadomości przekazanych od Tuska juniora i z jego obszernej opowieści. Opowieści, dodajmy autoryzowanej przez syna premiera. Tę autoryzację również do dziś mamy zarejestrowaną na taśmie i ją upublicznimy.
Dalej sprawa wyglądała tak, że sam Michał Tusk naciskał nas, by tekst ukazał się, jak najprędzej, ponieważ jest „atakowany” przez inne redakcje zainteresowane kulisami jego współpracy z Marcinem P.
Zaraz po opublikowaniu tekstu Tusk junior zadzwonił do nas z podziękowaniami, że kwestie dotyczące jego współpracy z Marcinem P. zostały w naszym materiale zaprezentowane uczciwie - nagranie tej rozmowy również zachowaliśmy i upubliczniamy.
O tym wszystkim Wojciech Czuchnowski mógłby się dowiedzieć, gdyby zadzwonił do nas przed publikacją tekstu. Niestety, tego nie zrobił.
Uwaga na koniec. Nieskromnie, ale z przekonaniem możemy powiedzieć, że w latach 2012-13 nikt ze środowiska dziennikarskiego nie zrobił więcej w kwestii opisywania Amber Gold niż my dwaj. W wielu publikacjach opisywaliśmy, kto może kryć się za tą aferą, skąd małżeństwo P. mogło mieć pieniądze na zbudowanie parabanku, gdzie właściciele Amber Gold wyprowadzili majątek. Zostaliśmy nawet skazani przez sąd, w skandalicznym w naszej ocenie wyroku, po ujawnieniu tajnych planów śledztwa ABW w sprawie państwa P. Dlatego, podjętą przez „Gazetę Wyborczą”, próbę podważania naszej osobistej uczciwości dziennikarskiej przy sprawie Amber Gold uważamy za niegodną i krzywdzącą.