Śledczak. Każdy z was może tam trafić - wesprzyj film

W pełnometrażowym kinowym filmie dokumentalnym, z fabularnymi scenami, pragnę pokazać, jak naprawdę wygląda sytuacja w polskich aresztach. To obraz piekła, przez jakie przechodzą aresztanci. Ich wina czy niewinność jest ostatnią rzeczą, na jaką pilnujący (przynajmniej spora ich część) zwracają uwagę.

Teoretycznie areszt śledczy to zupełnie co innego niż więzienie. W aresztach przebywają osoby tymczasowo zatrzymane i pozostające do dyspozycji prokuratury lub sądu oraz skazani oczekujący na przewiezienie do właściwego zakładu karnego. Można tam więc znaleźć zarówno ludzi już z wyrokami, którym udowodniono winę, jak i takich, co do których istnieje zaledwie podejrzenie popełnienia przestępstwa, bywa, że zupełnie nieuzasadnione. 

Zgodnie z przepisami regulującymi działalność polskiego więziennictwa oraz zapisami Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, w aresztach nie wolno więc (tak zresztą jak i więzieniach) nikogo torturować, traktować w sposób okrutny, nieludzki lub poniżający (art. 5 Deklaracji), każdy człowiek ma prawo do uznawania swojej osobowości prawnej (art. 6), a wreszcie każdy człowiek oskarżony o popełnienie przestępstwa ma prawo do uznawania go za niewinnego dopóty, dopóki nie udowodni mu się winy podczas publicznego procesu, w którym zapewniono mu wszystkie konieczne środki obrony (art. 11). Tyle teoria. Praktyka drastycznie od niej odbiega. 

W pełnometrażowym kinowym filmie dokumentalnym, z fabularnymi scenami, pragnę pokazać, jak naprawdę wygląda sytuacja w polskich aresztach. To obraz piekła, przez jakie przechodzą aresztanci. Ich wina czy niewinność jest ostatnią rzeczą, na jaką pilnujący (przynajmniej spora ich część) zwracają uwagę. 

Głównym grzechem polskich aresztów jest łamanie właściwie wszystkich praw osadzonych. Zaczyna się od wydawania decyzji o zastosowaniu aresztu - tu wiele zależy od humoru sędziego, układów z prokuraturą, służbami i ministerstwem sprawiedliwości. Stosowanie aresztu jest zazwyczaj standardowo uzasadniane, często sędziowie dokonują wklejania tych samych zdań do kolejnych decyzji o pozbawianiu wolności. Nie wysilają się. Powraca fala tak zwanych aresztów wydobywczych

Dalej jest już tylko gorzej: przepełnione cele (na jednego osadzonego powinny przypadać 3 m kw.), nieprzestrzeganie jakichkolwiek norm sanitarnych, ograniczanie widzeń, kuriozalnie działająca więzienna służba zdrowia, tworząca fikcyjne dossier rzekomo badanych i leczonych pacjentów, wreszcie - wszechobecna przemoc. 

Oprócz "standardowego" znęcania się nad aresztantami, istnieją też sposoby wyrafinowane, kończące się nawet śmiercią osadzonego. To tzw. cele zabezpieczające, zwane potocznie termosami lub dźwiękami - wygłuszone, dźwiękochłonne pomieszczenia, w których nie ma kamer, można więc bezkarnie bić, bez obawy, że świadkowie coś zobaczą lub usłyszą. W takiej celi niesubordynowany aresztant, np. niedoszły samobójca, jest przywiązywany do materaców lub betonowej podłogi skórzanymi rzemieniami, za dnia nie wolno mu usiąść, musi stale chodzić lub stać. Teoretycznie nie powinien przebywać w takim miejscu dłużej niż 24 godziny, ale nie należą do rzadkości i tygodniowe pobyty w termosie.

Wesprzyj powstanie filmu "Śledczak. Każdy z was może tam trafić"
Darowizny mogą Państwo dokonywać poprzez Fundację „Wolne Słowo” 
Bank Santander, numer konta: 38 1090 1694 0000 0001 3065 4695
Wpłaty w EURO, Bank Santander
PL 77 1090 1694 0000 0001 3753 4785
Bank Santander
SWIFT:  WBKPPLPPXXX
BIC: WBKPPLPPXXX